Moja historia z Bieszczadami zaczęła się 12 lat temu, kiedy to przyjechałam wraz z mężem na zaproszenie jego kolegi w Bieszczady do wsi Smolnik. Był to ostatni weekend wakacji. Trafiliśmy na cudowną pogodę. Urzekło mnie od razu to miejsce, spokój, piękno otaczających gór. Ludzie, ich życie było zupełnie inne niż w mieście, w którym mieszkałam (pochodzę z Bydgoszczy). Byłam tylko dwa dni a już nie chciałam wracać. Poczułam taką jedność z górami i tym miejscem, może to wynik tego, że w moich żyłach płynie góralska krew (mój tata urodził się w Rabce).
Kiedyś usłyszałam, że w Bieszczady przyjeżdża się tylko raz, później się już tylko wraca. Przypomniałam sobie, że ze mną było podobnie.
Przyjechałam w Bieszczady po raz pierwszy, kiedy byłam nastolatką na obóz wędrowny i wróciłam, 4 grudnia 2004 roku już na stałe, zabierając z sobą całą rodzinę (męża, troje dzieci, zięcia i półrocznego wnuczka oraz konia Heliosa i dwa koty - Filona i Zuzię). Przez cały rok mieszkaliśmy w agroturystyce, byłej szkole w Smolniku zajmując całe piętro. Czuliśmy się jak na wakacjach a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że moje mantrowanie tak się szybko się spełniło.
Urodziłam się w mieście i życie na wsi było mi całkiem obce. Z uwagą i zainteresowaniem przyglądałam się ludziom i ich codziennym obowiązkom. Byłam dumna i szczęśliwa, że jestem jedną z nich. Mijały dni i zmieniały się pory roku a ja uczyłam się, jak doić krowę, robić masło i twaróg, uprawiać warzywa, sadzić i obrabiać ziemniaki, kosić ręczną kosą trawę na siano dla naszego konia. Budząc się rano, zastanawiałam się, czym zaskoczy mnie dzisiejszy dzień.
Mieszkając w Smolniku przeżyłam kolejną przygodę swojego życia, która trwa do dzisiaj, ale już w naszym domu z bali, na górce w oddali, do którego wprowadziliśmy się 9 grudnia 2005 roku. W Bieszczadach mieszkamy już 10 lat i wiele się przez ten czas działo, może to kiedyś opiszę. Aktualnie wraz z mężem prowadzimy certyfikowane gospodarstwo ekologiczne. Uprawiamy ekologiczne owoce i warzywa, z których sporządzam wegetariańskie posiłki dla nas i naszych gości. Kuchnię wegetariańską prowadzę już kilkanaście lat. Zaczęło się to od mojej starszej córki, która po powrocie z wycieczki szkolnej oświadczyła, że nie będzie jadła mięsa. Córka była wtedy licealistką szkoły plastycznej i podczas wycieczki uczestniczyła w zwiedzaniu wystawy, której tematem było oprawianie konia.
Każdy z nas ma inny powód, dla którego decyduje się zostać wegetarianinem. Wiele razy pytano mnie, dlaczego nie jem mięsa. Na zadane pytanie odpowiadałam: "Ponieważ kiedyś usłyszałam przeraźliwy płacz zabijanych zwierząt". Właśnie wtedy przyszło zastanowienie, dlaczego ja też w tym uczestniczę. Od tamtego czasu upłynęło już kilkanaście lat, a ja wciąż uzupełniam swoją wiedzę odnośnie wegetarianizmu. Przeczytałam wiele książek, uczestniczyłam w warsztatach kulinarnych "Gotowanie dla zdrowia", "Kuchnia roślinna według Pięciu Przemian".
Jeszcze mieszkając w Bydgoszczy ukończyłam kurs bioenergoterapii oraz kursy masażu dźwiękiem gongiem i misami tybetańskimi, które wykorzystywałam do pracy w prowadzonym przez siebie gabinecie terapii naturalnych. Według horoskopu numerologicznego jestem numerologiczną "5". W życiu "5" musi ciągle się coś dziać i z tym się zgodzę obserwując swoje życie. Z zawodu jestem pielęgniarką chociaż będąc dzieckiem, chciałam zostać lekarzem.
Prowadząc w swoim domu kuchnię zgodną z Porami Roku (bo tak też można nazwać Kuchnię Pięciu Przemian) i wykorzystując zdobyte wcześniej umiejętności, podchodzę do swojego organizmu holistycznie, całościowo kierując się intuicją. Jestem przekonana, że właściwy sposób odżywiania jest pierwszym krokiem do naszego zdrowia, dlatego w mojej kuchni dominują produkty naturalne, nieprzetworzone przemysłowo. Samodzielnie piekę chleb żytni z ziarnami na zakwasie, ubijam masło z mleka od pasących się na bieszczadzkich łąkach krów. Naturalnie przerabiam mleko na twarogi i sery. Zbieram z naszych łąk zioła, których jest tu dostatek. Pijemy z nich różne herbatki, do których przygotowuję miodzik mniszkowy lub też "polską cytrynkę", czyli pigwę.
Prowadząc tego bloga, będę starała zapoznać Cię z Kuchnią Pięciu Przemian poprzez zdjęcia potraw i przepisy, które będę udostępniała.
Co to znaczy Pięć Przemian - to chiński, uporządkowany system liczący sobie tysiące lat, któremu podporządkowane są wszystkie zjawiska materialne i niematerialne wszechświata: Przemiana Drzewa ("D"), Przemiana Ognia ("O"), Przemiana Ziemi ("Z"), Przemiana Metalu ("M"), Przemiana Wody ("W") posiadają cechy, które wzajemnie na siebie oddziałują w powtarzających się regularnie cyklach. Każdemu elementowi przyporządkowane są grupy narządów. Istnieją ścisłe powiązania poszczególnych Przemian ze smakami, zapachami, barwami, emocjami. Poszczególne elementy to też pory roku, procesy rozwoju, strony świata, pory dnia, czynniki klimatyczne a także główne produkty. Gotując według Pięciu Przemian przygotowujemy posiłki zrównoważone energetycznie. Rozwijamy również swoją świadomość skupiając się i koncentrując podczas przygotowywania potraw. Wszystkich zainteresowanych odsyłam do literatury na temat Prawa Pięciu Przemian autorstwa Bożeny Żak-Cyran.
Mam nadzieję, że nie zanudziła Was moja historia. Zainteresowanych zapraszam na kolejnego posta :)