Całkiem niedawno w jednym z moich postów pisałam o nieoczekiwanych odwiedzinach w Noc Wigilijną w mojej stajence. Wszyscy , którzy przeczytali tę historię wiedzą jak się zakończyła. Dla przypomnienia wspomnę tylko , że nękające odwiedziny dużego zwierzątka " żubra ", które chciało dołączyć do końskiego stada trwały przez około 10 dni i zakończyły się dla mnie sukcesem. Dorosły osobnik gdzieś odszedł , mogłam wreszcie odetchnąć choć czujność pozostała do dzisiaj.
Korzystając z dzisiejszej przepięknej pogody postanowiliśmy udać się na rodzinny spacer w towarzystwie naszej Diunki . Daleko nie odchodziliśmy bo tylko na obrzeżach naszej posiadłości, dokonaliśmy smutnego odkrycia. Żubr , który nas odwiedził leżał martwy w lasku przy potoku z wyjedzonymi wnętrznościami przez wilki i inną zwierzynę. Zrobiło się nam bardzo smutno. Ponieważ było to niedaleko naszej stajni, doszliśmy do wniosku że to na pewno " Leon " bo tak go nazwaliśmy.
Trudno dociekać co było tego przyczyną , choroba ? ostra zima ? duża pokrywa śnieżna i brak pożywienia ? Wspomnę tylko, że gdy odwiedził nas żubr poinformowaliśmy różne instytucje , lecz z problemem jak go rozwiązać pozostaliśmy sami. Choć były propozycje ustawienia w oddali naszej stajni paśnika tylko na rozmowach się skończyło . Ale czemuż się dziwić , kogo interesuje los dzikich zwierząt , A przecież żubry są pod ochroną !!! Ale jaka to ochrona, kiedy się do nich strzela nawet do ciężarnych !!! a o głodnych zapomina
Smutny spacer !!!